Długo nie pisaliśmy ale tyle atrakcji, że nie było czasu;)
Lotnisko w Delhi… inny swiat, i to nie tak jak myślicie tylko „zachód” pełną gębą – przepych, kasa, ogrom przestrzeni, nasz europejskie lotniska się chowają. Napiszemy o tym na końcu przy wylocie do Polski.
Lot do Kathmandu OK, przed lądowaniem widoki na Himalaje :) Wychodzimy z lotniska i od razu mnóstwo naganiaczy taxówkowych, byliśmy padnięci więc zdecydowaliśmy się na pierwszego lepszego. Że nas jest piątka? Żaden problem, przecież się zmieścimy do jednego auta + kierowca +menager + bagaże :) Klakson i do przodu. Zasada jest prosta: skręcasz w prawo – klakson, skręcasz w lewo – klakson, hamujesz – klakson, przyspieszasz – klakson, wyprzedzasz – klakson, jedziesz prosto – też klakson, tak na wszelki wypadek :) no chyba, że ci ktoś zajedzie to wtedy nie:)
Na początek zdecydowaliśmy się na droższy hotel, żeby odespać podróż i jakoś normalnie przejść problemy żołądkowe, których się spodziewamy (zmiana flory bakteryjnej na miejscową). Łazienka, TV w pokoju, lux, tylko wifi brak :/
Pierwszy posiłek postanowiliśmy zjeść „na ulicy” tak jak miejscowi, żeby szybciej przyzwyczaić nasze organizmy do miejscowego jedzenia, jakiś makaron nakładany łapą, do tego pierożki z takim jakby ziemniaczanym nadzieniem, wszystko podawane na talerzach mytych obok nas w rowie brudną wodą z miski :) dobre było, ale spodziewaliśmy się najgorszego. Okazało się, że nikt nie zachorował, cud ;) Potem trochę pochodziliśmy po turystycznej dzielnicy Thamel i poszliśmy o 16 odsypiać podróż.
Stolica, w której ,mieszkając w ścisłym centrum rano słychać pianie kogutów:)
Następnego dnia jedna z głównych atrakcji Kathmandu – Durbar Squar. W sumie fajnie, trochę mnichów, trochę stup – takich jak z obrazków z Nepalu :) Pełno naciągaczy, tu kartka, tu plakietka, tu przewodnik, żeby tylko wyciągnąć od białych trochę rupii – ale wszędzie tu tak jest, biały turysta jest uważany za chodzący bankomat; jedynie ok, że nic nie robią nachalnie. Potem kolejny lokalny obiad, tym razem w normalnej knajpie, wszystko dobre i tanio. Kasia nawiązywała kontakty z lokalsami: dyskusje o polityce, wymiana maili, hi-life ;) Na ulicy słyszymy często: grass?, marihuana Poland?:) co ciekawe oni z daleka wiedzą, że my z Polski, twierdza, że to widać, szczególnie po budowie nosów;) Tego dnia wreszcie zakupiliśmy śpiworki, podróby marki The North Fake;) ale za tą cenę puchówki w PL się nie kupi :) Potem kolacja, wódeczka i spać.
Kolejnego dnia rano okazało się, że mnie pierwszego dopadły problemy żołądkowe:/
Byliśmy dziś w świątyni małp, w sumie to samo co dzień wcześniej na Durbar, tylko wyżej i z małpami ;) A poważnie to tam wreszcie poczułem taki egzotyke, było dużo miejscowych, święcili jakieś rzeczy, kręcili młynkami modlitewnymi, fajny klimat. Potem pojechaliśmy do pobliskiej miejscowości Boudhnath, gdzie jest jedna z największych stup buddyjskich na świecie. Całe otoczenie w buddyjskich klimatach, stupa naprawdę duża, robi wrażenie, ale miejsce niestety bardzo komercyjne. Ja dalej cierpie, więc szybki powrót do hotelu. Teraz leże na łóżku, pisze tego posta, a za oknem widać najwyższe himalajskie szczyty:)
Byliśmy dziś w świątyni małp, w sumie to samo co dzień wcześniej na Durbar, tylko wyżej i z małpami ;) A poważnie to tam wreszcie poczułem taki egzotyke, było dużo miejscowych, święcili jakieś rzeczy, kręcili młynkami modlitewnymi, fajny klimat. Potem pojechaliśmy do pobliskiej miejscowości Boudhnath, gdzie jest jedna z największych stup buddyjskich na świecie. Całe otoczenie w buddyjskich klimatach, stupa naprawdę duża, robi wrażenie, ale miejsce niestety bardzo komercyjne. Ja dalej cierpie, więc szybki powrót do hotelu. Teraz leże na łóżku, pisze tego posta, a za oknem widać najwyższe himalajskie szczyty:)
Pora pożegnać się z Kathmandu. Dziś mieliśmy pobudke o 5 rano i 2 godziny później jechaliśmy już autobusem do Pokhary. 250km i ponad 7h jazdy. A w Pokharze mnóstwo Polaków, nawet miejscowi mówią prawie po Polsku ;) Ogólnie klimat jak w Zakopanym albo w Łebie… jedynie te góry w tle… :)
A jutro spacerek bliżej Annapurny :)
Pozdrawiamy GTW ;)
Maciek
A jutro spacerek bliżej Annapurny :)
Pozdrawiamy GTW ;)
Maciek
Witam :)
OdpowiedzUsuńNo fajnie, jak w Łebie :) Zdjęcia róbcie. Będzie recenzja po powrocie!
Informujcie na bieżąco, w miarę WIFI oczywiście, bo już się przyzwyczaiłam do czytania bloga co wieczór ;)
Powodzenia w kolejnych etapach wyprawy.
Pozdrowienia,
zulija
no to tego klimatu ci zazdroszczę,
OdpowiedzUsuńczemu nie wrzucasz zdjęć chłopie?
ślinka leci na tą całą egzotykę
pozdrawiam
Opowieść coraz ciekawsza :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bartek
no no dnia na dzień coraz ciekawiej tylko pozazdrościć może poza dolegliwościami mj
OdpowiedzUsuńa człowiek-wilk? czy jest tam człowiek-wilk?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
a czy szczur obgryza Wam paznokcie?? czy obgrrrrryza???
OdpowiedzUsuń