piątek, 10 grudnia 2010

Dobra, dobra

Taj Mahal takie sobie, mnie nie zachwyciło, dziewczynom się podobało. Poza tym wszyscy wszędzie chcieli sobie z nami robić zdjęcia. Z całą rodziną, z mamą, z córeczką, byle tylko z nami :) Czuliśmy się jak gwiazdy ;) Na hasło Polska miejscowi odpowiadają „dobra, dobra” ;)
Wieczorem pół miasta wali w jakieś bębny tak, że nie możemy spać (jakieś hinduistyczne święto), a kilka razy dziennie przez megafony słychać nawoływanie do modlitwy dla muzułmanów (m.in. o 5 rano). I pośród tego wszystkiego jeszcze kościoły katolickie, tolerancja na maxa, tylko ciekawe kto te bomby podkłada ;)
Zostało nam jeszcze kilka dni z pozostawionych na wszelki wypadek, więc pojechaliśmy dziś do Jaipuru – Różowego Miasta. Ogromne miasto, nie spodziewaliśmy się czegoś tak miejskiego. Po pierwszym wieczornym spacerku widzimy już, że z tym turystycznym różowym miastem to ściema, ale może jutro znajdziemy cos ciekawego. Chociaż hotele mają tu duuużo lepsze :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz