poniedziałek, 6 grudnia 2010

Varanasi, part 2

Dzisiaj cały dzień w Varanasi, wyspaliśmy się porządnie po podróży.
Z okazji Mikołajek odwiedziliśmy McDonalds’a :) Smak McMaharaja Burgera – bezcenny :) Powrót rikszą rowerową, fajnie. Wieczorem poszliśmy na Ghat (schody do Gangesu), na którym pali się ciała zmarłych. Każdy wyznawca Hinduizmu chce być skremowany w ten sposób w tym miejscu. Robi wrażenie, ale nie aż takie jak się spodziewaliśmy. Ciała są przynoszone praktycznie co 5-10 minut, na noszach bambusowych, owinięte płachtą, następnie są obmywane w wodach Gangesu po czym musza wyschnąć. Potem kładzie się takie ciało już bez ładnego wierzchniego okrycia, tylko owinięte białą płachtą, jak mumia, na stosie drewna, i okłada resztą drewna. Po jakichś niewielkich rytuałach stos się podpala. Łącznie takich stosów jednocześnie pali się kilkanaście. Ciało pali się 3 godziny, po czym rozbiciem czaszki uwalnia się duszę zmarłego ( tego nie widzieliśmy). Prochy wsypywane są do Gangesu. Zapach jest dziwny, ale nie taki przytłaczający jak niektórzy piszą. Oczywiście wokół tego wszystkiego łażą psy, krowy itd. (jak nie pisze, że są to nie znaczy, że nie ma;) ). W tym miejscu nie wolno robić zdjęć. Odchodząc, zrobiliśmy już z dość dużej odległości zdjęcie. Nagle przyczepił się jakiś koleś, zaczął nas straszyć, że nie wolno, że zbeszcześciliśmy miejsce, i że on chce kasę za to, żeby przeprosić miejscowych. Od razu widać było, że ściemnia i chce od nas wyłudzić, ale robił to dość stanowczo i prawie agresywnie, a potem dołączyli do niego kumple. Nie daliśmy się – 2:0 dla nas :)
Marihuana, haszysz itp. nie robią już na nas wrażenia.
Jutro jeszcze cały dzień w Varanasi, a wieczorem nocny pociąg do Agry :)
pozdrawiamy,
K&M

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz